Clinical Klein
Zmiana i rozwój - Betty Joseph
Przykład: Dziecko, które ciągnęło za włosy.
Zalękniony i trudny chłopiec w wieku trzech i pół roku (określany jako C.) ilustruje znaczny ruch emocjonalny w toku kilku sesji:
…nagle rzucił się na mnie, pociągnął mnie za włosy i wyrwał ich bardzo małą garstkę; otworzył dłoń, spojrzał na wyrwane włosy z przerażeniem, chwycił za pled i przykrył nim moją głowę, tak że byłam jakby w namiocie. Próbowałam pomóc mu zrozumieć jego lęki dotyczące tego, co może zobaczyć, gdy spojrzy na mnie, i tego, co zrobił. On powoli się podniósł, zerknął pod pled na moją głowę, a potem się odsunął. Gdy próbowałam zdjąć z głowy pled, żeby móc łatwiej z nim rozmawiać, podbiegł do mnie z poduszką i przykrył mi nią głowę.
Spotykamy C. w rozpaczliwej sytuacji: uszkodził swoją analityczkę, a potem musiał radzić sobie ze swoimi uczuciami z tym związanymi. Jego obroną są próbą sprawienia, by nie mógł zobaczyć tego, co zrobił. Chłopiec zmaga się z równowagą swoich namiętności, przeskakuje między skrajnościami: skrucha czy wściekłość; widzieć, czy nie widzieć; zbliżyć się czy się wycofać. Jest w nim natłok konkurencyjnych prądów emocjonalnych.
Znowu powiedziałam o jego lękach. Wtedy on określił sytuację, mówiąc bardzo wyraźnie: „pociągniesz mnie za włosy” i odsunął się jeszcze dalej ode mnie. Gdy zbliżał się koniec sesji, chłopiec wybiegł z pokoju zabaw minutę lub dwie przed czasem.
Pomimo generalnie nieskontenerowanego stanu pacjenta, analityczka nadal próbuje mówić i zawrzeć w swoich słowach to, co jej zdaniem się z nim dzieje. W końcu chłopiec miał kilka własnych słów – „pociągniesz mnie za włosy”. Ale potem nadal czuł potrzebę ucieczki w bezpieczne miejsce.
…kilka tygodni później C. przyszedł na sesję bardzo dziki i wyraźnie poruszony. Kilkukrotnie odnosił się do mnie, analityczki, jako do „niegrzecznego chłopca”; raz powiedział, że jestem „utrapieniem”. Pomyślałam, że w ten sposób pokazuje mi, w tej sesji, swoje duże lęki dotyczące tego, że jest zły, że jest kłopotem i utrapieniem dla swoich rodziców, zwłaszcza, że jego matka była niezdrowa. W miarę jak sesja toczyła się dalej, chłopiec się uspokoił; stojąc przy stole i trzymając rzeczy związane gumkami, powiedział cicho i znienacka: „Pociągnąłem cię za włosy, pamiętasz?” Skomentowałam prosto jego zmartwienie i poczucie winy dotyczącego tego, co czuł, że mi zrobił, a on dodał: „Pocałowałem, pamiętasz?” To jest oczywiście, z pewnego punktu widzenia, wyraźne zaprzeczenie – nie pocałował, tylko uciekł. Ale sądzę, że jest tu coś bardziej dynamicznego, co trzeba zrozumieć. C. potrafił wnieść do sesji wspomnienie, które pokazywało ciężar poczucia winy i lęku, jaki dźwigał w sobie – ale teraz też: tkliwe uczucie.
Psychoanalityczka pokazuje nam, jak chłopiec dalej przepracowywał to doświadczenie, przywracając je do życia w pewnej wiązce pamięci, i w istocie, z pewnym niepokojem, dając radę je naprawić wyimaginowanym pocałunkiem. To doświadczenie nie było martwe i nieaktualne.
Wskazuje to, że w tej drugiej sesji chłopiec poczuł ulgę spowodowaną tym, że zdołał wypowiedzieć, a ja byłam w stanie zaakceptować, jego wspomnienie o jego „złych” uczynkach, i to mogło częściowo wywołać ideę pocałunku.
Treść tego materiału ma wynik końcowy, który jest faktyczną próbą zadośćuczynienia w emocjonalny sposób – w formie pocałunku. Pomimo że rozważana reakcja była opóźniona (nastąpiła podczas sesji kilka tygodni później), widzimy, że C. w końcu odczuwa ulgę. Ale w tym wszystkim pozostaje głębokie poczucie kontaktu między chłopcem a analityczką; i był to kontakt odczuwany głęboko przez samą analityczkę, sądząc po tym, jak była wzruszona wyimaginowanym pocałunkiem chłopca. Zarówno analityczka, jak i chłopiec, zdają sobie sprawę z potężnych prądów uczuciowych. Oboje zdają się akceptować te zaburzające prądy. Ten poziom ulgi ma bardzo różną jakość od przytępiającego procesu eliminującego zaburzenie. Ten przykład wskazuje, że płynna zmiana zaszła w okresie między opisanymi dwiema sesjami. Pomimo obrony jaką jest zaprzeczenie, doświadczenie nie jest przytępione, jak to mogłoby być w bardziej patologicznych organizacjach, w których taki kontakt jest szybko zrywany. Doświadczenie to pozostało aktywnym momentem w umyśle C., takim, który mógł być nadal przywoływany do życia, gdy chłopiec nad nim pracował. Te zachodzące z momentu na moment emocjonalne wzloty i upadki są treścią ludzkich relacji i kontrastują z zablokowanymi pozycjami. Mają one kluczowe znaczenie terapeutyczne:
Myślę, że jednym z głównych celów naszej terapii jest praca nad tym, by takie zmiany zachodziły w sposób mniej ślepy i mniej automatyczny; aby one i ich elementy stały się bardziej świadome i łatwiejsze do opanowania dla ego, w zdrowszy, bardziej elastyczny i realistyczny sposób… Gdybyśmy mieli uważać, że można je wyeliminować, to zachęcalibyśmy do rozszczepienia. (Joseph, 1989, s. 201)
W pewnym sensie opanowana i nieosądzająca wiedza analityka powinna stać się wiedzą pacjenta. Ważne jest, żebyśmy mieli kontakt z tymi zmianami, a nie osądzali ich. Pacjent stara się najlepiej jak umie radzić sobie ze swoimi trudnościami i lękami. Osądzająca postawa nie pomaga pacjentowi zrozumieć, ani nie pomaga analitykowi utrzymać jasnego umysłu, by przyjąć te doświadczenia, które pacjent chciałby, żeby analityk zrozumiał.